Primal Scream
Primal Scream
Primal Scream
Patroni Medialni koncertu
18:00 - otwarcie klubu 19:00 - THE SHIPYARD /PL/ 21:00 - PRIMAL SCREAM /UK/
29 listopada 2013 - PRIMAL SCREAM /UK/, THE SHIPYARD /PL/
„To taki gigantyczny, epicki kawałek, który musiał się znaleźć na pierwszym miejscu na ‘More Light’. Słowa piosenki to krytyka młodych ludzi, popkultury, ale i muzyki, filmu, mody, sztuki, dziennikarstwa.”
„Żyjemy w ekstremalnych czasach, ale najwyraźniej nie znajduje to odbicia ani w muzyce, ani w sztuce. To trochę tak, jakby ludzie byli uśpieni, czy też odurzeni, albo mieli to gdzieś.”
Tak Bobby Gillespie komentuje „2013” , pierwszy utwór z nowej płyty Primal Scream, „More Light”, które ukazała się 13 Maja nakładem First International – własnej wytwórni muzyków, należącej do grupy Ignition Records.
„More Light”, 10 album studyjny Primal Scream, został nagrany w 2012 r. w Londynie i Los Angeles. Jego produkcją zajął się David Holmes.
Płytę, stanowiącą kolejny zwrot w historii grupy, nagrano po ostatniej, bardzo udanej trasie koncertowej odświeżającej hitowy album – „Screamadelica”. Podobnie, jak w przypadku tej perełki, „More lights” prezentuje nastrój, który zdaje się umykać wszelkim granicom.
Gillespie wyjaśnia, że: „poczucie przestrzeni odczuwane podczas koncertów na trasie Screamdeliki, i kompozycje muzyczne wtedy grane miały pewien wpływ na nas. Przez parę ostatnich lat graliśmy energetycznego rockandrolla na dwie gitary, i myślę że ta trasa ze Screamadeliką natchnęła nas do zrobienia czegoś bardziej przestrzennego, nieograniczonego formą. Myślę, że to pomogło stworzyć coś o nieco epickim, monumentalnym brzmieniu.”
Piosenki prezentują różne style, a nastrój i tempo często się zmienia, wynosząc poszczególne instrumenty na pierwszy plan. Delikatny wpływ the Velvet Underground, Sun Ra, Phil Spector, the Ramones, Bobbie Gentry i Jesus and Mary Chain wplata się w dźwięki, tworzące muzykę, jakiej nikt dotychczas nie kojarzył z Primal Scream. W szczególności zadziwia sekcja dęta, do wykorzystania której przekonał muzyków producent, David Holmes.
To album, na którym muzycy pokazują niezwykłą pewność siebie, nie bojąc się w połowie piosenki żonglować stylami. Ale trzeba przyznać, że długość utworów pozwala na takie zabawy. Otwierający kawałek „2013” ma prawie 9 minut, a pozostałe oscylują pomiędzy 5 a 7 minutami.
Gillespie mówi, że: „muszę oddać Adrew Innesowi dużą zasługę w tworzeniu brzmienia. Zdawaliśmy sobie sprawę, że tym razem nie będzie to proste granie zwykłego energetycznego rockandrolla z dwiema gitarami, basem i perkusją. To miała być bardziej wyrafinowana, wielowarstwowa, wręcz kinematograficzna i orkiestrowa kompozycja. Pracując z Holmesem mieliśmy nadzieję na stworzenie właśnie czegoś takiego. Musimy też oddać Holmesowi, że pozwalał nam grać i myśleć w ten sposób. Poza tym wprowadził paru świetnych muzyków, grających na rogach, instrumentach dętych i perkusji.”
Na „More Light” gościnnie wystąpili m.in. Robert Plant, Mark Stewart z the Pop Group, Davey Henderson (wcześniej the Fire Engines, teraz Sexual Objects). Ponieważ ich dotychczasowy basista, Mani, gra obecie ze Stone Roses, większość partii basowych na płycie nagrano z Jasonem Faulknerem, muzykiem z LA, który grywał także z Beckiem i Air, a współpracującym już wcześniej z Davidem Holmesem.
Najbardziej znamienne jest to, że „More Light” przypomina podróż – albo ścieżkę dźwiękową do filmu drogi. Jeśli Screamadelica była brzmieniem ery Rave, to „More Light” zabierze cię nie dość, że dalej, to jeszcze szybciej. Chwilami można odnieść wrażenie, że to komercyjna produkcja, a chwilami dla odmiany wydaje się zaskakująco eksperymentalna.
Gillespie opisuje poszczególne części albumu jako free rockowe, lub free jazzowe, jednocześnie uważając, że wybrali najlepsze kompozycje ze swoich sesji nagraniowych.
„Całkiem nieźli z nas wydawcy. Naprawdę staliśmy się dobrzy w wybieraniu najlepszych kompozycji. Nagrywaliśmy mnóstwo, a potem przyszedł Holmes, posłuchał tego co zrobiliśmy i tylko nieco to poprawił. Myślę, że zrobiliśmy świetną robotę, a Holmes też jest świetny, choćby wtedy, gdy mówił – ‘pozbądźcie się tego’. Pracowaliśmy już z Davidem Holmesem przy paru płytach pod koniec lat 90., on ma bardzo kinematograficzne spojrzenie”.
Wizja Gillespiego opisuje świat przepowiadany przez pisarza sci-fi JG Ballarda, Karola Marksa, i sytuacjonisty Guya Deborda: "Hollywood jako propagandowy, kapitalistyczny sen i pokolenie zapatrzone w celebrytów i konsumpcję."
„More Light” jest przepojony uczuciem złości. Muzyka daje poczucie, że to co oferuje świat, to za mało.
„Wyrośliśmy na Punk Rocku, który z kolei wyrósł na kulturze protestu lat 60.; był to swojego rodzaju underground, utopijnie wojujący i stojący w opozycji do wszelkich struktur władzy, a ja mam poczucie, że obecnie ludzie grający rocka i rockandrolla są jakby uśpieni. Gdzie są głosy gniewu? Gdzie protesty? Dlaczego nikt nie protestuje? Dlaczego wszyscy siedzą cicho?”
W „River of Pain” Gillespie śpiewa o matce z dziećmi uwięzionymi w pułapce przemocy.
„Przemoc wpływa na nią, a w szczególności na dzieci, oraz jak katastrofalne skutki może to mieć. To też o cyklu, w którym przemoc przechodzi z pokolenia na pokolenie, i jakie to ważne, aby spróbować przerwać ten zaklęty krąg”.
Wszystkie piosenki zostały napisane w Londynie, oprócz „Cultureside”, która powstała podczas podróży pociągiem z Nowego Jorku do Connecticut.
„Pociąg jechał przez miasto tak, że mogłem zobaczyć Harlem. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, o czym chciałbym napisać piosenkę; przypominało mi to podróż przez Londyn, kiedy widać te wszystkie komunalne osiedla i kawałek życia tych ludzi, patrzysz z góry na ich domostwa, bezpiecznie i wygodnie siedząc w pociągu”.
Wszystkie piosenki na „More Light” napisali Bobby Gillespie i Andrew Innes, z wyjątkiem „Goodbye Johnny” (słowa piosenkarza Gun Club Jeffreya Lee Pierce`a) i „Turn Each Other Inside Out” (słowa z wiersza Davida Meltzera).
Okładkę płyty zaprojektował znany artysta z Glasgow – Jim Lambie.
Gillespie wyjaśnił też, skąd miał pomysł na tytuł: „Po prostu mam bzika na punkcie światła. Jestem dość wrażliwy na światło, i zwyczajnie sobie pomyślałem ‘More Light’ to dobry tytuł. To rodzaj światła rozjaśniającego miejsca, pozostające w ciemności, albo ukryte, lub rzeczy, o których ludzie nie chcą rozmawiać albo takie, które chcieliby ukryć”.
„Może więc niektóre z piosenek odpowiednio zadziałają. Poza tym mam też podobnego bzika na punkcie okiennic i dużych zasłon, które uwielbiam. To świetne uczucie, kiedy odsłaniam zasłony i otwieram okiennice, a słońce po prostu wlatuje do domu, naprawdę lubię to uczucie. To inspirujące i pozytywne zarazem, podczas gdy niektóre z naszych tytułów, jak ‘XTMNTR’, ‘Vanishing Point’, ‘Evil Heart’ brzmią agresywnie i mogłyby być odebrane jako nihilistyczne. Jednak ten album wychodzi w przyszłość i to jest piękne. Chciałem czegoś, co wychodziłoby z tych mrocznych czasów, dając nadzieję.”
THE SHIPYARD /PL/ Grupa The Shipyard powstała w 2011 roku w centrum Trójmiasta, ale szybko potem zaczęła wymykać się ku dalszym rewirom. Napędza ich zapach morza i dźwięk giętej portowej stali.
Choć debiutancki album „We Will Sea” (Nasiono Records), okrzyknięty płytą roku przez wielu dziennikarzy (między innymi Piotr Stelmach z Trójki), wykazywał ciągoty ku nowej fali i postpunkowemu sznytowi to obecnemu wcieleniu grupy najbliżej do ostrego i przebojowego gitarowego crossover.
The Shipyard odwiedzili szereg klubów oraz festiwali (między innymi Katowicki Off Festival, Przystanek Olecko i inne). W tym roku zdobyli też grand prix na festiwalu In Memoriam Grzegorza Ciechowskiego oraz główna nagrodę podczas turnieju Skrzydlate Wiosło w Piszu.
Skład zespołu tworzą muzycy znani z formacji takich jak Made In Poland, Sound Of Pixies, Karol Schwarz All Stars, Vulgar czy Kiev Office. W tej Stoczni wodowane są muzyczne torpedy na miarę 21 wieku.
Rafał Jurewicz – Wokal, Klawisze
Michał Miegoń – Wokal, Gitara
Piotr Pawłowski – Bass, Klawisze
Michał Młyniec – Perkusja